czwartek, 24 marca 2016

Rozdział 4

Dwa tygodnie, czyli czternaście dni, które były dla mnie cierpieniem i męką. Incydent, który miał miejsce pod domem nie powtórzył się. Nikogo podejrzanego nie widziałam i nikt nie kręcił w okolicach mojego miejsca zamieszkania. Czasami tylko mam wrażenie, że ktoś mnie obserwuje. Ale po dłuższym zastanowieniu stwierdziłam, że nie grozi mi niebezpieczeństwo, bo gdyby tak było dawno bym wąchała kwiatki od spodu.
Ale to nie oznacza, że się nie boję. Dostałam mani prześladowczej, zawsze gdy słyszę kroki lub odgłosy odwracam za siebie, bądź rozglądam. Strach to emocjonalne napięcie pojawiający się w sytuacji realnego zagrożenia. Mój mózg odbiera ilość bodźców każdego dnia. Jestem ostrożniejsza oraz próbuje nie zostawać sama.
Kładę się do łóżka, zamykam oczy i wyobrażam sobie twarz mężczyzny po zdjęciu kaptura. Jest straszna i budzi grozę. Jego obrzydliwy uśmiech, poszarzała cera oraz oczy, które pragną mordu, rozlewu krwi oraz strachu drugiej osoby. Włosy, które są przylepione do spoconego czoła oraz żółte zęby po długotrwałym paleniu papierosów. Wkłada zakrwawioną rękę do tylnej kieszeni spodni, wyjmuje nóż i przez pewien czas bawi niebezpiecznym narzędziem. Rozmyśla ile osób nim zabił, wylicza każdą z nich, a jej długa lista powoduje uśmiech na jego twarzy.
'Ogarnij się Cleo, takie rzeczy tylko w filmach' - zbeształam w duszy samą siebie.
Po odkręceniu kranu lodowatą wodą przepłukałam twarz oraz szyję. Złapałam jeden z ręczników, wyprostowałam się i podczas wycierania nim buzi spojrzałam w lustro.
Jęknęłam gdy zobaczyłam czarne, cienkie smugi pod oczami. Gdybym nie zapomniała, że z rana tuszem pomalowałam rzęsy, do głowy by mi nie przyszło żeby myć twarz wodą, jednak za późno, stało się. Dzisiejszy dzień zaliczam do bardzo ciężkich. Mam trudności w zapamiętaniu podstawowych czynności, oceny, które nie są za dobre, męczący wf  oraz nie przespana noc, gdyż zapomniałam napisać wypracowanie na język angielski.
'Gorzej być nie może' - pomyślałam.
Przybliżyłam twarz do lustra, pozbyłam czarnych plamek i wrzuciłam brudny ręcznik do kosza. Znalazłam w szafce szczotkę do włosów. Uśmiechnęłam się, gdyż bawił mnie stan w którym znalazłam. Kilka godzin temu moje włosy były spięte w idealny kok, teraz kosmki ledwo trzymają w gumce. Westchnęłam głośno. Zastanawia mnie dlaczego stworzono mnie rudą. Z tego co wiem nie ma w rodzinie nikogo o ryżym kolorze włosów.
Mam zielone duże oczy, brzoskwiniową karnacje skóry, mały nosek na którym widnieje kilka charakterystycznych piegów, malinowe wąskie usta oraz dołeczki w policzkach.
Usłyszałam pukanie do drzwi.
- Pięć minut mamo i wychodzę - krzyknęłam.
Jakie było moje zaskoczenie gdy przyszłam ze szkoły i zostałam mamę przy obieraniu ziemniaków. Dawno nie jadłyśmy razem. Zazwyczaj sama robię coś do jedzenia.
Usłyszałam dobrze mi znany męski głos. Musiałam się przesłyszeć, ale gdy ponownie usłyszałam swoje imię nie miałam wątpliwości. Rzuciłam wszystkie przedmioty, które trzymałam w dłoniach i wybiegłam z łazienki. Wpadłam w ramiona czterdziestoletniego mężczyzny. Lubiany przeze mnie   zapach perfum dotarł do nozdrzy, który niestety został zapomniany. Leon jest wysoki, ma długie czarne włosy, które są z tyłu związane w koński ogon. Brązowe oczy, ciemna karnacja. Ubrany w siwą koszulkę, która ciasno upina wysportowaną klatkę piersiową, w czarną ramoneske, którą zawiesił na jednym z ramion, a na długich nogach dżinsowe spodnie oraz glany. Gdy był młody grał w zespole - był basistą, a gdy się rozpadł zainteresował mechanizacją. Teraz prowadzi warsztat samochodowy w Londynie.
- Co tutaj robisz tatku? - wybuchł gardłowym śmiechem i odsunął głowę do tyłu by móc mi przyjrzeć. Przez chwilę ilustrował moją twarz.
- Stęskniłem się za moim króliczkiem - Uśmiechnęłam się, gdyż od dawna nie nazywał mnie zwierzątkiem. Usłyszałam pukanie do drzwi. Mama pojawił się w drzwiach oznajmiając, że kolacja gotowa. Usiedliśmy przy stole. Leon naprzeciwko mnie, a rodzicielka po mojej prawej stronie. Zjedliśmy zupę nastąpienie kurczaka, który był pyszny. Było miło i przyjemnie do puki mama nie wspomniała o Samuel'u - moim bracie, który od trzech lat nie daje znaku życia. Po rozwodzie rodziców zniknął bez słowa. Wspominał przed swoim wyjazdem, że pokłócił się z ojcem.
Ze względu na wszystko jesteście dla mnie wszystkim i zawsze będę was kochać - były ostatnimi słowami gdy u jego boku oddałam objęciom Morfeusza.
Byłam z Samuelem bardzo zżyta, był wobec mnie opiekuńczy, dbał, zajmował, kupował prezenty, zabierał do kina, a gdy bałam spać przychodził i kładł obok.
Gdy próbowałam z ojcem porozmawiać o powodzie wyjazdu Sam'a zbywał mnie lub mówił bym się nie interesowała. Do tej pory uważam, że to podejrzane.
Mama do chwili obecnej szuka mojego starszego o pięć lat brata. Często słyszę dobiegające z sypialni modlitwy, prosząc Boga o jego powrót. Wierzy że kiedyś wróci i go zobaczy. Kocham brata i zawsze będę, ale nie ma pojęcia jak bardzo nas skrzywdził.
Los uśmiechnął się dopiero gdy wyjechałyśmy z Londynu, wtedy mama wzięła się w 'garść' oraz odżyła. Dostrzegłam iskierkę radość gdy się zaaklimatyzowałyśmy w New York Sity.
Już nie mam piętnastu lat, nie potrzebuje niańki i radze sobie sama. Jestem starsza, mądrzejsza i odpowiedzialniejsza.
Leon zacisnął mocno szczękę, a widelec mocno ścisnął w palcach. Chrząknęłam i zmieniłam temat gdyż zauważyłam, że ojciec nie chciał rozmawiać o synu. Kiwnął głową w podzięce. Uśmiechnęłam się do niego delikatnie.
- Posprzątam ze stołu - Rodzicielka jest zmęczona po nieprzespanej nocy, więc pomyślałam że ją wyręczę.
Zabrałam wszystkie talerze i wyszłam z salonu. Włożyłam  je do zmywarki, a następnie podeszłam do okna. Otworzyłam je na całą swoją szerokość, oparłam łokcie o parapet, a dłonie o podbródek. Ostatnie promienie słoneczne schowały się za horyzontem i zostawiło po sobie przepiękne pomarańczowe niebo.
Wzrok skierowałam na podjazd na którym stoi duży motocykl oraz żółty garbus, a na jego masce czerwony materiał z napisem "Dla mojego Króliczka" Aż mi się ciepło na sercu zrobiło, a uśmiech zagościł na twarzy. Przyjechał do New Yorku by mi go podarować. Kiedyś mówił, że jak dorosnę dostaną od niego samochód. Pisnęłam i podskoczyłam z radości jak małe dziecko. Zamknęłam okno i aby dłużej nie czekać wybiegłam z kuchni po to by podziękować ojcu oraz przejechać samochodem po raz pierwszy, ale niedane mi było wejść do salonu gdyż usłyszałam zaciętą rozmowę prowadzoną przez telefon komórkowy przed wejściem do mieszkania. Z przekleństw oraz jego ostrego tonu, mogłam wywnioskować, że konwersacja nie należała do najmilszych.
- Przed chwilą przyjechałem do córki i już mam się zbierać?...- Szkoda, że nie mam daru, który umożliwił by w podsłuchaniu całej rozmowy - Dopadnę skurwiela i więcej nie będzie stwarzał problemów. - zatkały mnie słowa wypowiedziane przez Leona - Znajdź na jakiś czas zastępstwo i kontroluj warsztat.... Przestań pieprzyć...nie może zostać zamknięty... Salak - Salak, coś mi to mówi. Gdzieś już słyszałam owe imię, ale nie mogę przypomnieć gdzie - dobrze wie gdzie ukrywa Dominic swoją dupę... - gdy cichutko stąpałam po śliskich płytkach po to by znaleźć bliżej drzwi mój telefon wypadł z ręki  'Pięknie, właśnie miałaś szanse na wścibienie nosa w nie swoje sprawy, ale spartoliłaś swoją szansę, zresztą jak zwykle' - Odezwę się później - hałas, który został spowodowany przez moją głupotę i nieuwagę przerwał interesującą rozmowę. Drzwi otworzyły się na całą swoją szerokość, a ojciec staną u ich progu. Jest zły za to, że szpieguje.
- Gdy szłam telefon wyślizgał z ręki i spadł na podłogę - uśmiechnęłam się niewinnie. Tak bardzo chciałam wybrnąć z niezręcznej sytuacji. Przypomniałam sobie o prezencie czekającym pod domem - Jest piękny - na początku nie wiedział o co chodzi, ale gdy pokazałam palcem na pojazd,  zauważyłam mało przekonujący uśmiech po czym złapał za moją dłoń i wyprowadził na zewnątrz. Mimowolnie wypuściłam magazynowane powietrze w płucach. Opanowałaś sytuacje.
- Chciałbym zobaczyć jak jeździsz, ale czas mnie goni - Jasne, wmawiaj sobie - Za godzinę mam samolot. Mam dużo zamówień i pracy w warsztacie, pracownicy nie dają sobie rady, a Olga czeka na powrót  - uniosłam brew do góry gdyż wiedziałam, że wszystko co mówił było wielkim kłamstwem.  Ma swoje problemy, ale teraz zdałam sprawę jak poważne. W co się staruszku wpakowałeś?
Posmutniałam, a nawet ode chciało przejażdżki.
- nie bądź smutna - przytulił się do mnie -W wakacje oczekuje cię w Londynie. Oczywiście gdy wszystko pójdzie dobrze i po mojej myśli - Jeśli bez problemu pozbędziesz pewnych ludzi! Poprawiłam go w swoich myślach. Ciężko dać wiarę, że ojciec robi rzeczy niedopuszczalne. Nie mogę go nie na widzieć, odtrącić i nazwać przestępcą, gdyż praktycznie nic nie wiem. Ludzie, którzy kłamią chcą zapewnić rodzinie bezpieczeństwo. Im mniej wiesz tym lepiej. Przez ostatnie dni właśnie tego chciałam i oczekiwałam. Dlatego nie mam zamiaru dopytywać, wściekać się , obrażać oraz wtykać nosa w sprawy Leona. Postąpię jak dorosła kobieta.
Razem z mamą przyglądałam się osobie wsiadającej na motor "Junak". Spojrzał ostatni raz, odpalił sprzęt i odjechał. Mama nalega bym weszła do środka, ale chciałam posiedzieć na werandzie, popatrzyć na gwiazdy i pomyśleć. Przyniosła koc w który zawinęłam się. Podziękowałam rodzicielce i rozkazałam iść spać. Zostałam sama i zamiast patrzyć trzeźwo wlepiam swój otępiały wzrok przed siebie, czyli w ciemność. Przez dobrą godzinę nie zmieniałam pozycji, gdyż nie czułam wszelakiej potrzeby.
Dopiero gdy poczułam wibracje w kieszeni bluzy oraz dobrze znaną melodię obudziłam z transu w którym byłam przez ponad dwie godziny.
Spojrzałam na wyświetlacz ekranu. Nieznany numer - przeczytałam. Ciekawe kto może dzwonić o tak późnej porze. Zaakceptowałam połączenie i przyłożyłam telefon do ucha.
- Słucham - odezwałam się pewnie - Kto dzwoni? - zapytałam gdy osoba po drugiej stronie słuchawki pozostawała w nie ustępliwej ciszy. Dobra dzieciaku, nie zemną takie gierki, sam się o to prosiłeś. Gdy chciałam rzucić oblegą, która cisnęła mi się na usta wtedy usłyszałam.
- I see you
Cała pewność uleciała w niepamięć. Słowa wypowiedziane przez mężczyznę spowodowały nagłe wyprostowanie zgarbionych pleców, przyśpieszenie rytmu serca oraz odruchowo napięłam wszystkie mięśnie. Przestraszyłam się, a dolna warga zadrżała. Rozejrzałam się otwierając szerzej zaspane oczy. Jest zbyt ciemno bym mogła coś zobaczyć.
Siedzę przy zapalonej lamie, wiec jeśli mężczyzna obserwuje mnie, bardzo dobrze widzi moją sylwetkę. Zmieniłam pozycje z siedzącej na stojącą. Złapałam koc, który o mały włos nie zsunął z ciała oraz mocniej przyłożyłam telefon do ucha.
- Czego chce... chcesz ode mnie? - z wielkim trudem uleciały słowa z ust.
- Zamknij się - warknął - z tego co mi wiadomo nie pozwoliłem ci się odezwać. - Jego głos jest wysoki. Musi być młody.
Otworzyłam drzwi wejściowe.
- Nie schowasz się ode mnie skarbie - Usłyszałam jego śmiech - Koty tropią myszki - Proszę, przymknij się, nie mogę Ciebie słuchać. Łza spłynęła po policzku, ale starłam ją nadgarstkiem. Jestem bardzo przerażona. Zamknęłam drzwi na klucz i upewniłam kilka razy czy na pewno. Jeśli na spokojnie pójdę do swojego pokoju nie spanikuje i nie dam satysfakcji psychopacie.
- widzę, że zachowujesz zimną krew - Tylko pozory. Gryzę dolną wargę, ponieważ boję się, że za chwilę wybuchnę płaczem - do czasu - ponownie wybuchł śmiechem - Króliczku.
W tym momencie strumień łez wydostał z moich oczu. Jest przy moim nowym samochodzie, przy prezencie od mojego taty.
- Daje ci cztery jebane tygodnie - szepnął. Połączenie zostało urwane.
Cztery jebane tygodnie
Cztery jebane tygodnie
Cztery tygodnie
Co się stanie gdy wybije czwarty?

Czwarty rozdział gotowy :D
Oceniajcie i komentujcie.
Miłego czytanka kochani.